Archiwum 04 stycznia 2015


sty 04 2015 Tak bardzo sobie nie radzę
Komentarze (0)

Przestałam jeść, spać, odczuwać. Myśli zalewają mnie falami. Co zrobiłam? Co zrobiłam takiego? Czemu mój związek nie wyszedł choć robiłam wszystko co w mojej mocy żeby go uratować? Dlaczego tak się stało? Dlaczego nadal go kocham? Przecież on mnie ranił, był obojętny na moje potrzeby i uczucia. Czy jest dla mnie jakaś przyszłość? Planowaliśmy wspólny dom, dzieci, studia. Teraz jestem w kropce. Zaczynam od zera i to mnie przeraża. Niektórych rzeczy nie da się już uratować, ale dlaczego czuję się, jakbym przechodziła żałobę. Płaczę i nie jem. Powinnam gdzieś wyjść, zabawić się ze znajomymi, ale zostali w moim rodzinnym mieście. Jestem całkowicie sama w obcym wielkim epicentrum egoizmu w wielkopolsce. Mój drogi były chłopaku, dlaczego byłam na tyle naiwna, żeby brać za pewnik, że zawsze będziemy razem i nigdy już nie będziemy samotni. Dlaczego zamiast spotykać się z innymi studentami z roku - wybrałam Ciebie? Teraz przynajmniej miałabym grono znajomych, może miałabym z kim wyjść. Ktoś by mi mówił "ej, on nie był tym na całe życie". Mam wrażenie, że oszaleję w czterech ścianach. Muszę coś robić. Muszę zapomnieć. Zacząć się uśmiechać. Obdzielić miłością kogoś, kto to odwzajemni.

 

Tylko jak wyjść z żałoby? Jak zacząć się znów uśmiechać? Jak przetrwać ten brak drugiej osoby, brak przytulenia, wspólnego zasypiania? Dlaczego czuję, jakby już nic dobrego miało mnie w życiu nie spotkać?